sobota, 26 kwietnia 2014

Mam tylko Ciebie II



 Betowała Shino za co bardzo dziękuję ^^

Gdy pojawi się ♪ kliknijcie, a pojawi się opisywana piosenka ;)
 PS tak wiem, Hermiona i taki głos... Ale cóż poradzić, że kiedyś tak postanowiłam? xD



Malfoy siedział na łóżku czytając i nagle usłyszał przerażający krzyk. Niewiele myśląc rzucił się w stronę dormitorium Gryfonki. Gdy otworzył drzwi, zobaczył skuloną, przerażoną dziewczynę. Podszedł do niej i ją objął. Hermiona wtuliła się w niego, a z jej oczu popłynęły łzy.
- To tylko zły sen… - chłopak delikatnie głaskał ją po plecach, jednocześnie szepcząc uspokajające zdania. Gdy wydawało mu się, że dziewczyna ponownie zasnęła, delikatnie się poruszył chcąc ułożyć ją na łóżku. Młoda czarownica spojrzała na niego smutnymi oczami.
- Nie zostawiaj mnie, proszę... – jeszcze nigdy jej szept nie był tak cichy, a głos tak nie drżał. Blondyn tylko skinął głową i kiedy zrobiła mu miejsce obok siebie, ułożył się wygodnie i objął ją jedną ręką. Ona natomiast ułożyła swoją głowę na jego ramieniu. Po chwili obydwoje padli w objęcia Morfeusza.

Hermiona po przebudzeniu czuła się szczęśliwa. Tak po prostu szczęśliwa. Spojrzała na swoją dłoń złączoną z dłonią Draco. Delikatny uśmiech, który gościł na jej ustach zniknął, gdy przypomniała sobie, iż tylko udają. Delikatnie wyswobodziła się z objęć chłopaka i poszła do łazienki. Gdy wyszła, Malfoy siedział na łóżku czekając na nią. Chciał coś powiedzieć, lecz Hermiona była szybsza.
- Dziękuje, że zostałeś i przepraszam.
- Nie musisz przepraszać. Każdy ma czasem koszmary i potrzebuje obecności drugiej osoby - dziewczyna ciężko wzdychając usiadła na przeciwko niego.
- Śniło mi się, że Voldemort... On zabił... - duże, pełne łez oczy dziewczyny spojrzały na Malfoy’a z takim smutkiem, iż ten niewiele myśląc objął ją przyciskając do siebie jak najmocniej. Ten uścisk sprawił, że Hermiona zaczęła płakać jeszcze bardziej.
 - On zawsze zabija osoby, które kochamy. Obojętnie, czy to byli twoi rodzice, przyjaciele, chłopak… Nie może ich skrzywdzić, dopóki darzysz ich prawdziwym uczuciem... 
Draco odsunął się delikatnie od dziewczyny i spojrzał jej w oczy. Były smutne, ale jednocześnie wyrażały... czułość? Zdziwiony tym spostrzeżeniem spoglądał nieruchomym wzrokiem w twarz dziewczyny. Po chwili ocknął się i ruszył wolnym krokiem w kierunku drzwi trzymając za rękę Hermionę, jednocześnie myśląc, jak szczęśliwy się teraz czuje.


W Wielkiej Sali już nie wzbudzali takiej sensacji jak na początku. Spojrzało się na nich kilku uczniów, ale zaraz odwrócili wzrok nie widząc niczego interesującego w tej parze.
Była tylko jedna osoba, która intensywnie się w nich wpatrywała. W drodze do swojego stołu wiedziała, że wysłucha kolejnego kazania Rona na temat jej związku. Była więc zdziwiona, gdy chłopak po prostu wstał i wyszedł, kiedy ona usiadła. Mimo, że chodziło jej o to by w końcu zrobić mu na złość poczuła się, jakby dostała od niego w twarz. Po skończonym śniadaniu Draco jak zwykle podszedł do jej stołu i razem wyszli z Wielkiej Sali. Szli korytarzem do biblioteki, gdy wpadli na Rona.
 - Od kiedy zadajesz się ze szlamami Malfoy? 
Blondyn słysząc te słowa wyglądał jakby miał zaraz rzucić na niego najgorszą klątwą, jaką znał.
- Nigdy. Jej. Tak. Nie. Nazywaj. Weasley. – wycedził przez zaciśnięte zęby.
 - Od kiedy to arystokrata Malfoy, czystej krwi czarodziej tak przejmuje się zwykłą szlamą i w dodatku kujonką, która ciągle siedzi w książkach?
 - Hermiona robi to, co kocha. To wcale nie sprawia, że jest gorsza od innych, wręcz przeciwnie. Tak samo jak to, iż jej rodzice są mugolami. Granger jest najinteligentniejszą czarownicą i najpiękniejszą kobietą, jaką znam. Nie tylko zewnętrznie, ale także wewnątrz. Zastanów się więc, co mówisz Weasley, zanim udowodnisz wszystkim jaki jesteś głupi.
Po chwili ze słów przerzucili się na różdżki. Każdy z nich w skupieniu obserwował swojego przeciwnika. Nagle z ust Rona dobiegło donośne
- Crucio!
Jednocześnie z dwóch stron dało słyszeć się Protego. Ochrona była tak silna, że zaklęcie się odbiło i trafiło prosto w Rona. Hermiona stała jak sparaliżowana, nie wiedząc co zrobić. Gdy usłyszała głos Snape'a pomyślała, iż nie może być już gorzej. Nigdy nie sądziła, że Ron będzie miał w sobie tyle nienawiści, by rzucić na kogoś jedno z Niewybaczalnych.


Ostatnią lekcją w tym dniu były Eliksiry. Jako, że Hermiona i Draco wiedzieli wszystko na temat Veritaserum, pogrążyli się w cichej rozmowie. Po  jakimś czasie zapomnieli, że znajdują się w lochach i ich konwersacja zmieniła się w żywą dyskusję, a w końcu w kłótnię. Nie zauważyli nawet, iż cała klasa zamilkła spoglądając w przerażeniu raz na nich, raz na Mistrza Eliksirów. Przerwali dopiero, gdy usłyszeli cichy szept Snape’a.
-Skoro panna Granger i pan Malfoy wiedzą wszystko na temat Veritaserum, nie będzie dla nich problemem dostarczyć mi dzisiaj wieczór esej na jego temat z wyszczególnieniem, jakie zmiany w składnikach można wprowadzić oraz jego wszystkich jego zastosowań. I oczywiście zapraszam po kolacji na szlaban.
Gryfonka spojrzała wzrokiem pełnym wyrzutów na Malfoy’a.
- Przez ciebie spędzę całe popołudnie w bibliotece nad jakimś głupim esejem, zamiast się uczyć – szepnęła.
- Przypominam ci Granger, że ja również je tam spędzę. Sądzę więc, iż powinnaś się cieszyć z kolejnych godzin w moim towarzystwie.
Hermiona parsknęła śmiechem.
-Nie pochlebiaj sobie, Malfoy.
Widząc na sobie groźne spojrzenie Snape’a urwali rozmowę i pogrążyli się w czytaniu podręcznika. Po chwili jednak Draco zaczął szeptać coś Granger na ucho, czego wynikiem był jej głośny wybuch śmiechu. Zanim się zorientowali znaleźli się przed salą, a Mistrz Eliksirów wykrzykiwał w ich stronę najwymyślniejsze inwektywy, jakie tylko przyszły mu do głowy.


Gdy wieczorem ruszyli w stronę lochów, obydwoje zastanawiali się, co też tym razem przyjdzie im czyścić, poprawiać lub porządkować. Gdy znaleźli się w pobliżu Sali Eliksirów, usłyszeli krzyki swojego ulubionego nauczyciela oraz cichy i zdecydowany głos Dumbledore’a. Niepewnie spojrzeli na siebie, gdy drzwi z hukiem się otworzyły.
-Wspaniale, że już jesteście. Dzisiaj będziecie porządkować gabinet Dyrektora – głos Snape’a przepełniony był jadem.
Hermiona uśmiechnęła się lekko wiedząc, jak Dumbledore zirytował Mistrza Eliksirów. Jego twarz rzadko wyrażała tak skrajne oburzenie. Albus cicho chichocząc pokazał im, iż mają za nim iść. Kiedy znaleźli się przed kamienną chimerą, podał im hasło, a sam skierował się w stronę gabinetu profesor McGonagall.
Gdy Gryfonka i Ślizgon weszli do gabinetu równocześnie jęknęli. Przed nimi były ogromne pomieszczenie wypełnione różnej wielkości przedmiotami, z których połowy przeznaczenia nawet się nie domyślali.
Hermiona przywołała do siebie krzesło, na które musiała wejść, by dosięgnąć najwyższych półek. Draco był wyższy, więc nie był to da niego problem.

Po godzinie nie było widać żadnych postępów a dwójka przyjaciół bawiła się w najlepsze co chwilę pokazując sobie jakiś dziwny przedmiot i zastanawiając się, do czego może służyć.
W pewnym momencie Granger zauważyła przedmiot, który skądś kojarzyła, ale nie umiała sobie przypomnieć co to takiego. Gwałtownie odwróciła się w stronę Malfoy’a i nim się zorientowała, krzesło przechyliło się i wylądowała w jego ramionach. Trzymał ją chwilę, jakby się obawiał, że zaraz zniknie po czym postawił ją delikatnie na ziemi. Ich twarze znajdowały się kilka centymetrów od siebie. Blondyn pochylił się i złożył na ustach dziewczyny czuły pocałunek. Delikatnie dotykał chłodną ręką jej karku, a drugą błądził po plecach. Hermiona zapomniała o tym, gdzie się znajdują, co powinni robić i o tym, że w każdej chwili ktoś może wejść. W tej chwili liczyła się tylko ona, Draco i to, co było między nimi. Gdy chłopak popchnął ją delikatnie w stronę ściany miała wrażenie, żi zamiast nóg ma watę. Chłodny mur sprawił, że po jej ciele przebiegł dreszcz. Wsunęła rękę w jasne włosy Dracona, a on przeniósł swe pocałunki na jej szyję. Po chwili poczuł dłonie Hermiony na swojej klatce piersiowej.  Byli tak zajęci sobą, że nie usłyszeli otwieranych drzwi.  Oderwali się od siebie dopiero gdy usłyszeli cichy głos Snape’a.
- Nie spodziewałbym się tego po panu, panie Malfoy. Z resztą taka porządna Gryfonka również się tak nie zachowuje, panno Granger.
Chłopak spojrzał na Hermionę z poczuciem winy. Wiedział, że Mistrz Eliksirów mu odpuści, ale ona będzie musiała uważać nie tylko na lekcjach, ale również między nimi.
- Ogarnijcie się i za chwilę widzimy się pod gabinetem profesor McGonagall. Ciekawe co powie, gdy się dowie, iż jej ulubiona uczennica prawie przespała się ze Ślizgonem i to w gabinecie Dyrektora…
Widząc wredny uśmiech na twarzy Snape’a, miał ochotę mu coś zrobić. Kiedy jednak Hermiona podniosła głowę, która do tej pory miała opuszczoną w poczuciu winy, wiedział, że miała jakiś plan.

Nikt nigdy nie widział Granger tak wesołej, mimo, że za chwilę mogło okazać się, że dostanie szlaban do końca roku. Malfoy nie wiedział o co chodzi, ale i jemu udzieliła się wesołość dziewczyny. Pod gabinetem głowy swego domu, Granger była już w euforii. Gdy widziała, jak Snape wchodzi bez pukania miała wrażenie, iż jeszcze chwila i nie będzie umiała powstrzymać się od śmiechu. Mistrz Eliksirów zrobił krok w przód i zastygł w bezruchu. Zmieszany spojrzał na osoby przebywające w gabinecie, po czym trzasnął drzwiami i ruszył w stronę lochów. Zaskoczony wpadł na Dracona, który nie rozumiał dlaczego Hermiona dusi się ze śmiechu. Spojrzał zdezorientowany na niego po czym wyminął go i odszedł.
Kiedy dziewczyna spojrzała na chłopaka, którego twarz wyrażała głębokie zdumienie, wybuchła niepowstrzymanym śmiechem, po czym złapała go za rękę i ruszyła w stronę jakiegoś spokojniejszego korytarza.
Gdy w końcu się zatrzymała, nie umiała wydusić z siebie żadnego słowa, bo gdy tylko przypomniała sobie minę Mistrza Eliksirów, na nowo zaczynała się śmiać.
- Powiesz mi w końcu, o co chodzi? – ton Malfoya brzmiał, jakby ten był obrażony.
Widział, że Hermiona naprawdę starała się uspokoić, więc dał jej chwilę na ogarnięcie się.
- Snape zobaczył Dumbledore’a i McGonagall.
Widząc nie rozumiejący wzrok chłopaka powiedziała bardziej sugestywnie.
-Dumbledore’a i McGonagall. Jak sądzę na biurku…
Draco patrzył przez chwilę w szoku na dziewczynę, po czym wybuchł takim samym śmiechem, jak ona przed chwilą.

Tego samego wieczoru po powrocie do dormitorium brązowooka od razu zabrała się za naukę. Malfoy natomiast usiadł naprzeciwko niej i przyglądał się, z jakim skupieniem dziewczyna stara się zapamiętać wszystkie formułki.
- Nudzi mi się – mruknął.
- Zajmij się czymś pożytecznym, to nie będzie – odpowiedziała Granger, nie odrywając wzroku od kartki.
- Zróbmy coś.
Hermiona spojrzała na niego zdziwiona.
- Co?
- Wpadnijmy do Snape’a na przeszukanie, wyślijmy McSztywnej zdjęcie Dumbledore’a podczas kąpieli, albo porozwieszajmy plakaty z anonsem miłosnym od Filcha.
Mina dziewczyny mówiła tak wiele, na temat jego rozumu, że nie umiał powstrzymać się od śmiechu.
-W takim razie chodź – mówiąc to stanął przed nią i wyciągnął dłoń. Hermiona z lekkim wahaniem ją przyjęła. Draco machnął różdżką, rozbrzmiała muzyka, a on z uśmiechem ukłonił się przed nią. Nie zważając na jej zdziwienie zaczął z nią w ramionach krążyć po pokoju wspólnym. Gdyby ktoś ich zobaczył zapewne doszedłby do wniosku, iż nadają się do Munga. W końcu kto normalny w dwójkę tańczy belgijkę?
Kiedy muzyka dobiegła końca obydwoje opadli zmęczeni na kanapę.
-Skoro robiliśmy to co ty chciałeś, teraz zrobimy to co ja chcę, czyli… pouczymy się!
Malfoy w odpowiedzi jęknął, ale widząc jej spojrzenie dłużej nie protestował.

Hermionę obudziło wrażenie, że ktoś na nią patrzy. Za oknem stał piękny biały puchacz. Szybkim krokiem podeszła do okno i sprawnym ruchem odwiązała niewielką paczuszkę, a sowa nie czekając na zapłatę odleciała. Hermiona zdziwiona spoglądała w ślad za sową. Nagle do jej pokoju wszedł Malfoy.
- Mam nadzieję, że ci się podoba prezent Granger.
Dziewczyna spojrzała na niego nic nie rozumiejąc.
- O ile mi wiadomo, masz dzisiaj urodziny.
Hermiona spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
- Dziękuję – mówiąc to podeszła do niego, a on ją objął. Trwali tak, dopóki do pokoju nie wbiegła Ginny. Zaskoczeni odskoczyli od siebie, a na twarzy Hermiony pojawił się rumieniec. Ginny i Zabini byli jedynymi osobami które wiedziały, że Ślizgon i Gryfonka udają. Ruda udała, iż nic nie widziała i zaczęła składać Hermionie życzenia.
Chwilę później młodsza Gryfonka wykręciła się spotkaniem z Neville’m i Luną, i zostawiła parę samą. Draco  zaczął namawiał Hermionę, by poszła z nim wieczorem na dyskotekę. Na jego nieszczęście, Gryfonka była asertywna i nie chciała zmienić zdania. Dopiero, kiedy Malfoy podsunął jej pomysł, by wziąć też Zabiniego i Ginny, przekonał ją. Widząc, że ta para ma się ku sobie, postanowiła im trochę pomóc. Gdy tylko się zgodziła, od razu zastrzegła, że teraz Draco ma jej nie przeszkadzać, bo chce napisać esej na transmutację. Odrabiane pracy jednak przez myśl jej nie przeszło. Przez ostatni rok się zmieniła i nauka nadal była dla niej ważna, ale nie najważniejsza.
Najpierw wzięła długą kąpiel, a potem zabrała się za malowanie paznokci. Gdy lakier wysechł, próbowała okiełznać swoje włosy, lecz po kilku nie udanych próbach zostawiła je w normalnym stanie.

Kilka godzin później w pokoju wspólnym panował hałas, jak gdyby znajdowało się tam tysiąc hipogryfów. Wszystko to za sprawą Ginny i Zabiniego, którzy nawzajem traktowali się zaklęciami ogłuszającymi. Draco stał pod oknem patrząc na nich z rozbawieniem, a Hermiona z przerażeniem próbowała ich uspokoić. Kiedy jej słowa nie przyniosła skutku, podeszła do Malfoy’a i załamana stanęła obok niego. Draco widząc jej minę chwycił ją za rękę i nie przejmując kłócącymi się przyjaciółmi wszedł do komina wypowiadając nazwę Dziurawego Kotła.
Gdy znaleźli się w Londynie, na zewnątrz było już ciemno. Na niebie lśniły tysiące gwiazd, a ulice rozświetlone były blaskiem księżyca, którego pełne koło dumnie wyróżniało się na granatowym niebie.
Hermiona oczarowana co chwilę spoglądała ku niebu. Czym innym było obserwowanie gwiazd w szkole, a czym innym teraz, gdy dzięki atmosferze panującej między Gryfonką i Ślizgonem nabrały uroku i tajemniczości.

Draco dokładnie wiedział, gdzie chce zaprowadzić Hermionę. Był tam wiele razy i miał pewność, że to miejsce jej się spodoba. Gdy weszli do środka, oczom dziewczyny ukazało się wiktoriańskie wnętrze. Każdy mebel idealnie pasował do tego wnętrza, jakby były stworzone specjalnie do takiego wystroju. Mimo, że mogło się wydawać, iż współcześnie ubrani ludzie tu nie pasują, wszystko ze sobą współgrało. Nagle sufit rozbłysnął tysiącami świateł, a Malfoy pociągnął Hermionę na parkiet.

Kiedy wybiła północ muzyka ucichła, a w sali pojawiły się okrągłe stoliki i scena. Draco szeptem wyjaśnił Hermionie, że reflektor znajdujący się nad sceną losuje osobę z sali, która musi wyjść na scenę. Kilka występów później światło zatrzymało się na Gryfonce. W duchu przeklinając wynalazki czarodziejów, które nie pozwalają się wycofać, niepewnie skierowała się w stronę sceny.
Kiedy rozbrzmiały pierwsze dźwięki piosenki Hermiona spuściła głowę bojąc się tego, co za chwilę miało się wydarzyć.

 

Sweet love, sweet love                            Słodka miłości, słodka miłości
Trapped in your love                                Uwięziona w Twojej miłości
I've opened up, unsure I can trust             Otworzyłam się, niepewna czy mogę zaufać

Delikatnie uniosła głowę, spoglądając Malfoy’owi w oczy. Wiedziała, iż on domyśla się, że wybór tej piosenki nie był przypadkowy.

You’re all I need when I’m holding you tight    Jesteś wszystkim, czego potrzebuję, kiedy mocno cię obejmuję 

If you walk away I will suffer tonight                Jeśli odejdziesz, tej nocy będę cierpiała

Po policzku Hermiony spłynęła łza. Uświadomiła sobie, iż już dłużej nie może udawać.

I am terrified to love for the first time                 Jestem przerażona kochać po raz pierwszy
Can you see that I’m bound in chains                Czy nie widzisz, że jestem związana łańcuchami?
I finally found my way                                       W końcu znalazłam swoją drogę
I am bound to you                                             Jestem do ciebie przywiązana

Kolejna łza spływała po policzku, lecz dziewczyna starła ją niecierpliwym ruchem.

I catch my breath with just one beating heart               Łapię oddech z jedynym biciem serca
And I brace myself, please don’t tear this apart           I zamurowałam się, proszę nie niszcz tego

Podniosła wzrok,  nie umiała spojrzeć Draconowi w oczy. Myśl, że dzisiaj może wszystko się skończyć była tak przerażająca, iż Hermiona pozwoliła łzom swobodnie płynąć.

I am,                                Jestem
Ooh, I am                        Jestem
I’m bound to you             Jestem do Ciebie przywiązana

Nie patrząc na nikogo przepchnęła się przez tłum i gdy tylko znalazła się na ulicy, aportowała się przed bramę Hogwartu.

Poprzedniego wieczoru Hermiona długo rozmawiała z Ginny, więc gdy się obudziła dochodziło południe. Nadal siedząc w łóżku przywołała skrzata, który pojawił się po chwili z cichym trzaskiem. Poprosiła go o śniadanie, po czym ruszyła do łazienki. Gdy zobaczyła swoje odbicie w lustrze, cicho jęknęła i zabrała się do zmywania tego, co zostało po jej makijażu. Po chwili pojawił się Zgredek ze śniadaniem, dziewczyna podziękowała mu i skrzat automatycznie zniknął, natomiast ona zabrała się za jedzenie jednocześnie rozglądając się po sypialni Ginny. Jej myśli rozpoczęły wędrówkę do wczorajszego wieczoru. Hermiona w myślach przeklinała swoją głupotę i zastanawiała się, co ją podkusiło, żeby zaśpiewać akurat tą piosenkę. Zniszczyła przez to coś, czym mogła cieszyć się jeszcze kilka tygodni. I sama nie wiedziała co jest gorsze: to, że ta przygoda już się skończyła, czy to, iż tak naprawdę Draco nic do niej nie czuł. Otrząsając się z smutnych myśli przywołała książkę ze swojego dormitorium i pogrążyła się w lekturze.
Gdy oderwała się od lektury, było już ciemno. Nie namyślając się długo postanowiła pospacerować po błoniach, jednak gdy znalazła się przed zamkiem nogi same skierowały ją nad jezioro. Dziewczyna usiadła na pomoście i patrzyła w zachodzące słońce przygotowując się psychicznie na kolejny dzień, który zapewne przyniesie spotkanie z Malfoy’em.
 Kiedy słońce całkowicie schowało się za linią horyzontu, Hermiona ściągnęła buty i zanurzyła nogi w ciepłej jeszcze wodzie jeziora, a sama położyła się na pomoście. Gdy pojawiły się gwiazdy, zaczęła szukać na niebie znanych jej gwiazdozbiorów. Sama nie wiedziała, ile czasu spędziła nad jeziorem. Niebo zasnuły ciemne przez chmury i wiał chłodny wiatr. Gryfonka nie słyszała żadnych kroków. Poczuła czyjąś obecność dopiero, kiedy ta osoba usiadła za nią. W chwili, gdy obróciła się ,by spojrzeć kto to, już żałowała, że nie została w zamku. Za nią siedział nie kto inny jak Draco Malfoy, a jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, co dla dziewczyny oznaczało najgorsze.
- Długo zamierzasz mnie jeszcze unikać? - ton jego głosu był tak chłodny, iż przeszły ją ciarki.
 - Nie unikam cię - twarz Ślizgona zmieniła się. Była teraz pełna wściekłości.
 - I dlatego nie wróciłaś do dormitorium, tylko siedziałaś u Ginny, nie pokazujesz się w Wielkiej Sali, a z pokoju wychodzisz dopiero wtedy, gdy na korytarzu panują pustki. Nie bądź śmieszna Granger.
- Ja jestem śmieszna ? - Gryfonka zaśmiała się smutno.
- To nie ja udaję związek, tylko po to, żeby ktoś się ode mnie odczepił. Co z tego, że to Parkinson? Powinieneś być facetem Malfoy i powiedzieć jej to prosto w oczy.
- Pansy sobie poradzi. Poza tym wie, że nic do niej nie czuje. I nawet nie chodzi o to, że mnie unikasz. Naprawdę nie widzisz, że szaleję, za pewną Gryfonką, która lubi się wymądrzać?
 Hermiona ze złością spojrzała na chłopaka, po czym podeszła do niego.
 - Jesteś największym idiotą jakiego znam. - z każdym słowem głos dziewczyny coraz bardziej się załamywał, aż w końcu z jej oczu popłynęły łzy. Draco niewiele myśląc delikatnie ją przytulił. 
- Kocham cię, Granger - szepnął.
- Jest tyle Ślizgonek czystej krwi, które mógłbyś mieć...
 - Co z tego, skoro nie są tobą?


-Malfoy… - szepnęła wpatrując się w twarz chłopaka.
-Tak?
-Skoro ja ci to zaśpiewałam, mógłbyś też?
Ślizgon przybrał dziwną minę i odezwał się tak nie podobnym do niego głosem, przypominającym Presleya.

 
-Maybe I didn't treat you        Może nie traktowałem cię
Quite as good as I should have  Tak dobrze jak powinienem

Little things I should have said and done           Tyle rzeczy powinienem powiedzieć i zrobić
I just never took the time                                 Ale jakoś nigdy nie było czasu
You were always on my mind.                         Zawsze byłaś w moich myślach

wtorek, 22 kwietnia 2014

Mam tylko Ciebie I



Dziękuję za wszystkie komentarze <3 Będzie długa majówka, bo matury więc może uda mi się częściej dodawać miniaturki. Przynajmniej mam taką nadzieję :D
I kilka ogłoszeń parafialnych:
1. Jeśli chcielibyście zobaczyć miniaturkę z jakimś konkretnym parringiem, lub jeśli macie jakiś pomysł na miniaturkę - piszcie ;). Jestem otwarta na wszelkie propozycje.
2. Czy chcielibyście aby pojawiła się w najbliższej przyszłości miniaturka z sad endem? 
3. Poszukuję bety, jeśli jest ktoś chętny piszcie na mejla lub gg, wszystko jest podane na pasku z lewej strony.
4. Miniaturka, której pierwsza część jest poniżej, jest pierwszą miniaturką jaką napisałam. Dlatego pomysł pewnie oklepany, no i nie jest jakaś super hiper, ale po drobnych poprawkach ( nie chciałam zbyt dużo zmieniać) wstawiam i ją ponieważ mam do niej sentyment.
Mam nadzieję, że się spodoba ^^







- Granger – cichy głos odbił się echem w pustym korytarzu.
-Czego Malfoy? – Gryfonka gwałtownie się odwróciła.
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
Hermiona z powątpiewającą miną spojrzała na Malfoya.
-Czyżby? 

***

Hermiona i Draco weszli wspólnie do Wielkiej Sali. Ostatnio nie było to niczym zadziwiającym, ponieważ utrzymywali poprawne stosunki, zdarzało się nawet, że ze sobą rozmawiali. Jednak tym, którzy spojrzeli wtedy, w stronę wejścia coś nie pasowało. Dziewczyna poczuła jak Malfoy ściska mocniej jej dłoń, dodając otuchy. Po chwili pochylił się i pocałował ją w policzek. Rozdzielili się i każde ruszyło w stronę swojego stołu. Gdy Gryfonka usiadła na swoim zwykłym miejscu większość uczniów spoglądała to na nią, to na Malfoya nie rozumiejąc zbytnio tego co przed chwilą wydarzyło się na ich oczach. Hermiona przelotnie spojrzała na Rona, wyglądał jakby ktoś go spoliczkował.
W przerwie między lekcjami Hermiona chciała być sama. Musiała wszystko przemyśleć i poukładać sobie w głowie. Jeszcze nie przyzwyczaiła się do udawania dziewczyny naczelnego podrywacza Hogwartu. Szła właśnie korytarzem, gdy nagle ktoś złapał ją w talii. Pewna, że to Harry lub Ginny chciała się odwrócić ale poczuła perfumy których używała tylko jedna osoba w tej szkole.
 - Malfoy!
 - Tak Słońce? Czyżbyś chciała podziękować mi za umilanie czasu? - odpowiedział ze śmiechem
- Słońce? Od kiedy mnie tak nazywasz? – z lekkim śmiechem przewróciła oczami.
 - Odkąd zaświeciłaś w mym życiu i ożywiłaś uczucia oraz sprawiłaś, że wszystko nabrało kolorów.
 Gryfonka i Ślizgon udawali, że nie widzą zbierającego się wokół nich tłumu, chcąc zemścić się na kilku osobach grali dalej. Hermiona z uśmiechem zarzuciła mu ręce na szyję. Ten pochylił się i szepnął.
 -Zamknij oczy Słońce.
 Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć ponieważ chłopak pochylił się i delikatnie dotknął jej ust swoimi. Gryfonka rozchyliła wargi oddając pocałunek. Serce biło jej jak szalone. Gdy oderwali się od siebie oparła czoło na klatce piersiowej Malfoy’a. W jego ramionach czuła się bezpiecznie, jego bijące serce sprawiało, że chciała tak trwać wiecznie. Z trudem zebrała się w sobie by się od niego oderwać. Gdy spojrzała w jego szare oczy uświadomiła sobie pewną rzecz. To był pierwszy dzień ich udawanego związku a ona już przepadła.

***

 Hermiona spała gdy nagle coś ją załaskotało. Otworzyła oczy i to co zobaczyła sprawiło, że spokojnie mogłaby paść trupem. Nad nią pochylał się Malfoy, a jego szare oczy przyglądały się jej. Coś mówił, ale Gryfonka nie umiała skupić się na słowach. Gdy uświadomiła sobie, że ma na sobie piżamę w serduszka i misie gwałtownie podciągnęła kołdrę pod brodę. Draco który nie był na to przygotowany przewrócił się i wylądował na łóżku obok Hermiony.
 - Ej! Ja nie mam tak wygodnego łóżka!
 - Widać go nie potrzebujesz Malfoy - odpowiedziała ze śmiechem dziewczyna.
- Złaź mi z łóżka! Musze się ubrać, bo przez ciebie spóźnię na śniadanie.
- Mnie się wstydzisz? W końcu jestem twoim chłopakiem Granger... Poza tym widziałem już twoją piżamę w misie – stwierdził z ironicznym uśmiechem.
Gryfonka od razu się zarumieniła więc Draco postanowił nie dręczyć jej bardziej i wyszedł.

Ostatnią lekcją były eliksiry. Hermiona szybciej wyszła z Wielkiej Sali i teraz siedziała na parapecie w pobliżu królestwa Mistrza Eliksirów. Zaczytana nie zauważyła, że korytarz zapełnił się uczniami. Oderwała się dopiero gdy Malfoy drastycznie przerwał jej czytanie pocałunkiem.
 - Ej ej ej! Czy ty sobie za bardzo nie pozwalasz?
 - Musimy być wiarygodni Granger. Spójrz na Rudego...
 Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała w stronę Gryfonów. Ron wyglądał jakby miał zamiar zaraz kogoś zaavadować. Hermiona uśmiechnęła się lekko i pomachała do Harrego. Po chwili zeskoczyła z parapetu i ciągnąc za sobą Malfoy’a ruszyła w stronę przyjaciół. Ron odszedł z miną wyrażające skrajne oburzenie, a dziewczyna zajęła się rozmową z Harrym. Wieczorem, gdy Hermiona leżała już w łóżku usłyszała głos jakiejś Ślizgonki dobiegający z pokoju Malfoy’a. Rzuciła zaklęcie wyciszające i przycisnęła głowę do poduszki. Przed zaśnięciem postawiła sobie jeden cel. Wykorzystać jak najlepiej dwa tygodnie, podczas których będzie dziewczyną Dracona.

 Pierwszą myślą po przebudzeniu w głowie Hermiony była dziewczyna w pokoju Malfoy’a. Zapominając o wcześniejszym postanowieniu nie chciała nawet widzieć Ślizgona. Gdy spotkała go w pokoju wspólnym nawet się nie odzywając ruszyła na śniadanie pozostawiając zdziwionego chłopaka samego. Wchodząc do  Wielkiej Sali poczuła na sobie wzrok wszystkich zebranych. Po kilku minutach dosiadła się do niej Ginny stwierdzając, że cała szkoła plotkuje na temat kłótni między Hermioną, a Malfoyem.
 - Krukoni twierdzą, że pokłóciliście się bo Draco się do ciebie dobierał, Gryfoni, że to on dobierał się do jakiejś dziewczyny, Ślizgoni znowu uważają, że Draco był pod wpływem Imperiusa lub eliksiru miłosnego. Za to Ron ma własną teorię o której nawet nie warto wspominać. Natomiast ja chcę wiedzieć jak było naprawdę.
 Ginny spojrzała na przyjaciółkę i dostrzegła na jej twarzy smutek który zaraz zniknął pod udawanym uśmiechem.
- Nie pokłóciliśmy się. Po prostu nie chciałam się spóźnić na śniadanie.
-Znamy się od kilku lat Hermiono i nigdy nie umiałaś kłamać. Przecież wiem, że robicie wszystko razem, żeby ludzie was widzieli, udajecie parę żeby wkurzyć Pansy i Rona.
 - Właśnie! Udajemy. – stwierdziła Hermiona.
 -A ja już na samym początku uświadomiłam sobie, że naprawdę coś do niego czuję... - mruknęła bardziej do siebie niż przyjaciółki.
Ginny spojrzała z troską na przyjaciółkę
 - To nadal nie wyjaśnia dlaczego nie chcesz go widzieć…
 - Wczoraj wieczorem była u niego jakaś dziewczyna. I uwierz mi na pewno się nie uczyli... On może mieć każdą więc dlaczego miałby wybrać mnie ?
- Bo jesteś śliczna inteligentna i nie latasz za nim jak te wszystkie Ślizgonki. Walcz o niego Hermiono. W końcu jesteś Gryfonką.


 Hermionie cały dzień siedziały w głowie słowa Ginny.  Na Historii Magii nawet nie starała się słuchać. Wymyślała plan, który musiał mieć obmyślony każdy szczegół. Przez cały dzień Gryfonka unikała Malfoy’a. Podczas kolacji Hermiona nie mogła nic przełknąć. Za chwilę miała zrealizować swój projekt. Ginny siedząca obok niej, denerwowała się równie mocno co jej przyjaciółka jednak gdy Hermiona wstała od stołu szeroko się uśmiechnęła licząc na dobrą zabawę. Granger powoli przeszła obok stołu nauczycieli i ruszyła w stronę Malfoy’a. Gdy usiadła mu na kolanach i uśmiechnęła się słodko, nie było osoby, która by się im nie przyglądała.
 - Co ty wyrabiasz Granger ? - warknął.
 - Nasz związek bez kłótni był nudy więc przyjmijmy, że się pokłóciliśmy, a teraz się godzimy, bo jednak postanowiłam ci wybaczyć. Przecież jestem taka wspaniałomyślna.
 Zdumiony chłopak nie zdążył nic odpowiedzieć ponieważ Hermiona nie pozostawiła mu wyboru całując go czule. Delikatny z początku pocałunek, zmienił się w coraz bardziej namiętny. Draco oderwał swoje usta od ust Hermiony i zaczął obsypywać pocałunkami jej szyję. Do rzeczywistości przywołał ich dopiero szept Zabiniego.
- Wszyscy się na was patrzą.
Hermiona natychmiast spłonęła rumieńcem i nie pozwoliła Malfoy’owi dalej się całować. Gdy spojrzała w stronę stołu nauczycieli zobaczyła Snape'a który miał minę jakby zjadł właśnie trolla górskiego i miał zaraz zwymiotować, profesor McGonagall uśmiechającą się delikatnie i Dumbledora, który przedstawiał sobą skrajną radość. Uśmiechnęła się promiennie do Głowy swego domu i nie zważając na zdumione spojrzenia uczniów wolno wyszła z Wielkiej Sali

Poprzedniego dnia po akcji w Wielkiej Sali Hermiona nie chciała rozmawiać z Malfoyem. Z tego powodu wieczorem zamknęła się w swoim dormitorium i udawała, że śpi. W rzeczywistości leżała w łóżku przewracając się z boku na bok. Wolała nawet nie myśleć co pomyśleli o niej nauczyciele. Rano obudziła się jeszcze bardziej zmęczona, niż była wieczorem. Zaspana zabrała kosmetyczkę i weszła do łazienki. Otwierając drzwi nie zdziwił jej szum wody. Dotarło do niej co zrobiła dopiero, gdy zobaczyła nagiego Dracona. Na jej policzkach natychmiast pojawiły się rumieńce lecz wzrok odwróciła dopiero po chwili. Powtarzając co chwilę, że nic nie widziała, ruszyła w stronę swojego pokoju i zakopała się pod kołdrą. Przed oczami wciąż miała Malfoy’a. Mimo, że na to nie wyglądał, był nieźle umięśniony. 
Chwilę później bez pukania do jej pokoju wszedł Draco. Dziewczynie pod kołdrą brakowało już tlenu, lecz nie odważyła się na niego spojrzeć. Nie miała wyboru, gdy Draco zaczął ją łaskotać. Po chwili oboje się śmiejąc leżeli na podłodze. Nagle Draco pochylił się i delikatnie pocałował Hermionę. Malfoy przerwał pocałunek na co dziewczyna odpowiedziała oburzonym parsknięciem.
-Skoro TY widziałaś MNIE nago, to może teraz mała zmiana ról? – szepnął dziewczynie do ucha i skierował swoje ręce w stronę jej koszuli. Wtedy ktoś wpadł do pokoju. Hermiona automatycznie sięgnęła po różdżkę, ale widząc, że to Ron szybko ją opuściła.
- Co tu robi ta fretka ?
- Po pierwsze Ronald, ta fretka ma imię, a po drugie jeśli wchodzi się do czyjegoś pokoju to się puka.
- Po pierwsze, nie brata się z wrogiem Hermiono. A ty właśnie to zrobiłaś. – stwierdził i wyszedł trzaskając drzwiami.

Przez cały dzień dziewczyna chodziła smutna. Sama nie do końca wiedziała jaka była tego przyczyna. Nie pomagały nawet wygłupy Malfoy’a. Humor poprawił jej się dopiero, gdy znalazła się w bibliotece. Z jednej z wielu półek wyjęła baśnie Barda Beedle'a i zagłębiła się w świat bajek. Po kilku godzinach obudziło ją lekkie szturchnięcie. Na wpół świadoma rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znajdowała i z powrotem oparła głowę o blat stolika. Po chwili poczuła, że ktoś ją bierze na ręce, ale podświadomie wiedziała, że nie stanie jej się nic złego. Kilka minut później znalazła się w łóżku i zmusiła się do otwarcia oczu. Poczuła chłodne usta na swoim czole i usłyszała szept.
- Dobranoc Słońce.

Hermionę obudził ogromny huk. Gdy tylko otworzyła oczy wiedziała co się dzieje.
Zaczęła się wojna. Szybko się ubrała i wybiegła przed Hogwart. Na korytarzu spotkała Irytka śpiewającego pieśń zgrzewającą do walki. Gdy Hermiona znalazła się przed zamkiem dość szybko oceniła straty. Nie żyło dużo pierwszorocznych i kilka osób ze starszych klas. Omiotła spojrzeniem błonia i zauważyła Dracona walczącego z Rockwoodem. Była zbyt daleko by mu pomóc, lecz krzyk który wydobył się z jej gardła gdy rozbłysło zielone światło, sprawił, że wszyscy zamarli w bezruchu.
- Tylko nie on!

sobota, 5 kwietnia 2014

Landryna też kocha

Ahoi!
Nie ma Dramione. Tylko ja mam taki talent, żeby usunąć worda... Salazarze oddaj mi go! :c Skoro nie ma Dramione jest takie coś o.O Pan Wen mnie polubił, bo idziemy jutro razem na Jekylla *.*
Tak więc, jeśli nie padnę jutro na zawał w teatrze, może pojawi się coś za tydzień.

Mam nadzieję, że to niżej się spodoba ;)

PS Kursywa to myśli



Dziewczyna o mysich włosach wyszła na błonia by zaczerpnąć pierwszych, cieplejszych promieni słonecznych w tym roku. Wędrowała ścieżką w stronę wiekowego dębu, pod którym gromadziła się część uczniów jej domu. Z każdym krokiem odpinała jeden z guzików szaty, na której widniało godło Slytherinu, ukazując wściekle różową bluzkę.
Niespodziewanie, grupka do tej pory siedząca pod drzewem, gwałtownie wstała i śmiejąc się ruszyła nad jezioro. Dziewczyna westchnęła ciężko i opadła na ziemię pod drzewem.
Takie zachowanie nie było niczym dziwnym. Nikt jej nie zauważał, albo udawali, że jej nie widzą. Po co mieli zadawać się z nie najładniejszą dziewczyną, w dodatku przy kości? Komu była potrzebna kolejna nudziara, która nie umie się zabawić?
Oderwała wzrok od roześmianych wychowanków domu Salazara Slytherina i rozejrzała się dookoła. Niedaleko, w kępce krzaków siedział wystraszony kot.  
Jedna z ich zabawek na nudne popołudnia.
Podeszła i przemawiając spokojnym głosem, wzięła zwierzę na ręce. Wróciła pod drzewo i głaszcząc kota przyglądała się poszczególnym uczniom. Wątpiła czy ktoś zwrócił uwagę na to, że ona również tu jest. Równie dobrze mogłaby mieć na sobie pelerynę niewidkę.
Na pomoście pojawił się pewien Ślizgon.
Czystej krwi, arystokrata, należy do jednego z najstarszych rodów, ojciec pracuje w Ministerstwie Magii.
W myślach wymieniła wszystkie informacje, które informowałyby jej rodzinę.
Z miejsca, w którym siedziała jego czupryna wspaniale się prezentowała. Promienie słońca igrały między kosmykami, tworząc delikatne refleksy, a lekki wiatr rozwiewał je, sprawiając, że były jeszcze bardziej rozczochrane niż zwykle.
Była tak blisko niego, zaledwie kilkanaście kroków, ale dla niej był to dystans nie do pokonania.
Na twarzy, którą znała doskonale pojawił się uśmiech. Lekkie wykrzywienie warg, sprawiło, że cała jego sylwetka nabrała szczególnego charakteru, a w oczach pojawiły się wesołe ogniki. Nie musiała widzieć tego z bliska, by wiedzieć jak wyglądają teraz jego oczy.
Spędziła wiele bezsensych nocy, wyobrażając sobie, że te ciemne tęczówki spoglądają na nią z miłością, że te usta szepczą do niej, powtarzają Kocham Cię.
Dwa słowa, mające tak wielką moc.
Dwa słowa, które mogą zmienić wszystko.
 Dwa słowa, których ona nigdy nie usłyszała.
Każdej z tych wielu nocy, wymyślała setki rozmów, które nigdy się nie odbędą.

Do chłopaka podchodzi blondynka. Rozmawiają chwilę, śmieją się. Nagle on chwyta ją w pasie, kręcą się wokół własnej osi. Zatrzymują się i wtedy on czule ją całuje.

Dziewczyna o mysich włosach patrzy na to wszystko z wyraźnym bólem na twarzy. Nie jest w stanie myśleć o niczym innym jak tylko o postanowieniach, które formują się właśnie w jej głowie.
Już nigdy nikt nie zniszczy jej marzeń.
Już nigdy nie będzie niewidoczna
Już nigdy nikt jej nie zlekceważy.