środa, 20 sierpnia 2014

Nie zmarnuj tego

Przepraszam, że nic długo się nie pojawiało, ale miałam małe problemu z internetem :/
Tym razem przed Wami Dramione z dedykacją dla  Mrs M. ;)
/nie zbetowana




To był kolejny ciężki dzień w pracy w tym tygodniu, dlatego postanowiłem iść do parku, zamiast wracać do pustego mieszkania. Usiadłem na pierwszej lepszej ławce i zagłębiłem się w lekturze książki, którą akurat miałem przy sobie.  Pewnie wiele osób zdziwiłoby się widząc mnie czytającego „Carrie”, która przecież jest dziełem mugola. Nagle usłyszałem czyjeś kroki, a zaraz po tym poczułem zapach frezji. Gdy podniosłem głowę znad książki, za rogiem zniknęła dziewczyna w czerwonej sukience. Zdążyłem tylko podziwiać zgrabną łydkę oraz powiewające brązowe włosy. Rozejrzałem i na jednej z ławek zauważyłem aparat fotograficzny. Oglądnąłem się, poszukując właściciela, ale wszystko wskazywało na to, że aparat zostawiła dziewczyna, którą chwilę wcześniej widziałem. Usiadłem na ławce i wziąłem aparat do ręki. Z tego co się orientowałem, był to jeden z nowszych modeli i na pewno nie tych najtańszych. Uśmiechnąłem się sam do siebie na myśl, że jeszcze niedawno przeklął bym się za tak dobrą znajomość mugolskiego sprzętu. Włączyłem podgląd i w końcu zobaczyłem  twarz tajemniczej nieznajomej. Tyle, że gdy spojrzałem w ekran ona już nie była nieznajomą. Z aparatu spoglądała na mnie smutna twarz Hermiony Granger. Na kolejnym zdjęciu całowała się Weasley’em. Cała scena musiała mieć miejsce najwyżej kilkanaście minut temu, bo w tle rozpoznałem pobliską altanę, a Granger miała na sobie czerwoną sukienkę, którą widziałem.
 
Przypomniałem sobie koniec siódmego roku, gdy zaczynało się między nami rodzić coś więcej. Jednak ona była z Wieprzlejem, a ja z Astorią, więc nic nie mogło się wtedy stać.

Nie rozgrzebując dalej przeszłości, wziąłem aparat i poszedłem ścieżką, którą chwilę wcześniej szła Hermiona. Jak się okazało wiodła ona do jednej z głównej ulic. Znów to samo. Gdy tylko wyszedłem zza drzew, zobaczyłem skrawek czerwonej sukienki znikającej za rogiem budynku.  Mogłem biec, ale to i tak nic by nie dało, ponieważ ja byłem na początku ulicy, a ona już skręciła w inną i mimo wysokich obcasów poruszała się dość szybko.  Przewiesiłem więc aparat przez ramię i  ruszyłem w swoją stronę zapisując w myślach, że muszę spotkać się z Blaise’m, który spotyka się z Wiewiórą, która na pewno miała jakiś kontakt z Granger.
Wróciłem wieczorem do domu i odłożyłem aparat na półkę. Obok leżała kartka, którą dostałem kilka dni wcześniej. Nott stwierdził, że dawno się nie spotykaliśmy  w „Hogwardzkim” jak to określił towarzystwie i zaprasza wszystkich na grilla. Uznałem, że czemu nie. Ostatnio i tak poza pracą nic nie robiłem, więc to była idealna okazja by się rozerwać. 
W ten oto sposób kilka dni później wylądowałem w centrum magicznego Londynu.  Jak się okazało Blaise i Wiewióra również tam byli. Tak jak i połowa naszego rocznika. Ciepły wieczór i Ognista sprawiły, że wreszcie oderwałem się od pracy i świetnie się bawiłem. W pewnym momencie usłyszałem jak Ruda opowiada coś Brown i Parvati.
- Ron ten idiota zaprosił ją do parku. Nawet róże jej przyniósł. Hermiona wzięła ze sobą aparat, bo myślała, że cały dzień spędzą włócząc się po mieście, a wiecie jak ona uwielbia robić zdjęcia.  – opowiadała.
Reszta dziewczyn ekscytowała się jej opowieścią, ale mi coś nie pasowało. Po pierwsze wtedy w parku była sama, a poza tym, z jej sylwetki bił taki… smutek?
- I potem mój pozbawiony mózgu brat poprosił jakiegoś przechodnia żeby zrobił im zdjęcie. Wiecie, słodka fotka, całują się, w tle park. Ale jak się później okazało to był pocałunek na pożegnanie. Zaraz po tym poszedł na randkę z inną i nawet się z tym nie krył. Hermiona była tak załamana, że z tego wszystkiego zostawiła ten aparat na ławce.
Gryfonki i kilka Ślizgonek, które przyszły w trakcie opowieści, pomstowały nad całym męskim rodem, a ja uznałem, że muszę pogadać z Ginny na osobności.

Chwilę później, gdy Weasley szła w stronę Zabiniego, zagrodziłem jej drogę.
- Byłem wtedy w parku – stwierdziłem spokojnie.
- Co? – Ruda wykazała się elokwencją.
- Mówię, że byłem wtedy w parku. Widziałem Granger ale jej nie dogoniłem, bo zniknęła mi z oczu.
Na twarzy Gryfonki pojawił się wyraz zrozumienia.
-Hermiona powinna tu za chwilę być, więc będziesz miał okazję by oddać jej aparat.
Kiwnąłem tylko głową i pozwoliłem jej przejść. Ruszyłem w stronę jeziora, gdy usłyszałem głos Rudej.
- Nie zmarnuj tego tym razem.
Obróciłem się zdziwiony, lecz ona już podeszła do Blaise’a i teraz opowiadała mu coś ze śmiechem.
Usiadłem na piasku i znów wspomniałem siódmy rok. Jak to się stało, że przez tyle lat nie wracałem do tego co mogło między nami być, a teraz w ciągu kilku dni robię to już kolejny raz?
Moje rozmyślania przerwała mi głos wiewióry. Podeszła do mnie i zauważyłem jak starsza Gryfonka  nagle zesztywniała.
-Okazało się, że Malfoy był wtedy w parku i cię widział, tylko nie zdążył cię dogonić, a potem zniknęłaś mu w tłumie. Tak czy inaczej on ma twój aparat.
Hermiona spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
-Naprawdę? – w jej głosie pojawiła się radość. Ja nie odpowiedziałem, tylko znów kiwnąłem głową, za to na jej ustach pojawił się uroczy uśmiech, który dobrze znałem.
-Jeśli podasz mi adres jutro po pracy ci go podrzucę.
Hermiona skinęła głową i na małej karteczce zapisała mi swój adres, jak się okazało mieszkała blisko mnie.
Gdy następnego dnia podałem jej aparat, natychmiast usunęła zdjęcia Weasley’a. Na początku była zdenerwowana, z resztą ja też, ale z czasem czuliśmy się coraz swobodniej w swoim towarzystwie.
Spotykaliśmy się coraz częściej, czasem przypadkiem, czasem nie. Zakochałem się w niej i z jeszcze większą siłą uderzyło nas to, na co kila lat wcześniej nie mogliśmy liczyć. Tak zaczęła się nasza bajka, która nadal trwa.

10 komentarzy:

  1. Ojeju, jaka cudowna niespodzianka! Bardzo dziękuję za dedykacje, od razu poczułam się lepiej i to za Twoją sprawą. ;)
    Tak długo wyczekiwałam na dramione w Twoim wykonaniu i wreszcie jest! Wszystko opisałaś perfekcyjnie, sam pomysł jest naprawdę świetny, nie wpadłabym na taki pomysł. Końcówka urocza... Jak dobrze, że przynajmniej w opowiadaniach dużo rzeczy kończy się szczęśliwie. :)

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Przynajmniej w opowiadaniach powinny być happy endy :D

      Usuń
  2. Fajne ,fajne ale ja bym chciała Sevmione ^^
    Pozdrowienia
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodko, szkoda tylko, że tak krótko i mało. Dawno Cię nie było i miałam nadzieję, że uraczysz nas czymś długi, ale tam. Trudno! Jak nie teraz, to później, prawda? :D Poza tym miniaturka urocza, ciekawa opowieść, bardzo oryginalny wątek... Czego chciec więcej? :) Napisz coś dłuższego i dokładniejszego następnym razem, bo czuję niedosyt!
    Pozdrawiam,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna miniaturka będzie niezbyt długa, ale już następną postaram się wstawić obszerniejszą ;)

      Usuń
  4. Dawno mnie tu nie było, wiesz ??
    Przepraszam Cię za to, bardzo zaniedbałam tego bloga, mimo, że uwielbiam miniaturki, które się tutaj pojawiają. Wiem, że jestem okropna, najgorsza, ale jest mi przykro i mam nadzieję, że mi wybaczysz to karygodne zachowanie. Najbardziej lubię miniaturki dramione w właśnie takim stylu, takim przyjemnym, a jednocześnie nieszczęśliwym .
    Postaram się odwiedzać Cię częściej !
    Layls

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega słodko :D Zakochałam się w tej miniaturce, proszę więcej takich :)
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej, jaka cudowna miniaturka <3
    Uwielbiam Dramione! Świetny pomysł z tym aparatem i wogóle nie mogłam się oderwać <3
    Czekam z niecierpliwością na kolejną ;*
    Weny ;*
    Ściskam ;*
    e_schonheit ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy pomysłu na to nie zaczerpnęłaś z jakiejś gazety? Bo wydaje mi się że coś takiego czytałam w jakimś babskim pisemku. ;)

    OdpowiedzUsuń