Był piękny, słoneczny dzień. Wiosna dopiero się zaczęła, a trawa w ogrodzie osiągnęła już zadziwiającą wysokość. Hermiona od kilku dni powtarzała mi, żebym wreszcie ją skosił. Jednak ja nie potrafiłem się przekonać do tych mugolskich urządzeń. Mimo to postanowiłem się za to zabrać, mając nadzieję, że może to jakoś poprawi jej humor. Od wielu dni wciąż była smutna. Ataki. To była główna przyczyna jej smutku. Zaczęły się zaraz po wojnie, wtedy jeszcze myśleliśmy, że jakiś eliksir czy zaklęcie załatwią sprawę. W trakcie bitwy dostała jakimś czarnomagicznym zaklęciem. Cholerny Rosier. Skutki klątwy nie objawiały się od razu, lecz dopiero po czasie. Najpierw były to lekkie ataki paniki i gniewu. Z czasem jednak przybrały na sile, teraz miały taką moc, że Hermiona nikogo nie poznawała, atakowała każdego, kto wszedł jej w drogę. Brak różdżki wcale jej w tym nie przeszkadzał, w końcu była wychowana wśród mugoli.
W ciągu
ostatniego miesiąca ataki pojawiały się dwa, trzy razy w tygodniu. Dlatego
cieszyłem się, widząc jak z lekkim uśmiechem czyta jedno z tych swoich grubych tomiszczy.
Właśnie to w niej kochałem - zawsze była sobą i nigdy się nie poddawała. Wciąż
starała się cieszyć każdą chwilą. Tak bardzo pogrążyłem się w myślach, że sam
nie wiem kiedy, zaplątałem się w kable. Westchnąłem ciężko i spojrzałem
bezradnie na te przeklęte urządzenie. Nagle dobiegł mnie lekko drżący głos
Hermiony.
Dobrze
znałem ten ton. Znów się zaczęło.
Jednym ruchem różdżki pozbyłem się kabli i ruszyłem w jej stronę.
Krzyczała. Wciąż
powtarzała, że ktoś nas obserwuje, śledzi. Patrzałem w jej przerażoną stronę i
wiedziałem, że nie mogę nic zrobić. Muszę czekać, aż atak sam przejdzie. Muszę
patrzeć na jej cierpienie bo jestem bezsilny. Chwyciłem jej twarz w swoje dłonie
i powiedziałem, żeby na mnie spojrzała. Miałem nadzieję, że nie zabrnęła
jeszcze zbyt daleko i da się choć trochę osłabić atak. Hermiona wciąż nerwowo
rozglądała dookoła, jakby nie słyszała moich słów. Krzyknąłem na nią i od razu
poczułem wyrzuty sumienia. To nie była jej wina. To ja miałem być tą silną
osobą, chroniącą ją w takich chwilach przed jej własnym strachem, a tymczasem
jeszcze go wzmagałem. Coraz gorzej radziłem sobie z jej atakami. Nie zdziwił mnie siarczysty policzek jaki mi
wymierzyła. Zaraz po tym wbiegła do domu, a ja ruszyłem za nią. Nie mogłem
zostawić jej samej.
Siedziała na
jednym z krzeseł skulona, z nogami pod brodą. Spojrzała na mnie smutnymi,
zapłakanymi oczami. Zawsze w takich chwilach myślałem o jednym. Przytulić ją i
nie pozwolić więcej cierpieć. Nienawidziłem tej bezsilności jaką wtedy czułem.
Przecież obiecywałem ją, że ją ochronię. To była moja wina.
Wolno wstała
i podeszła. Objąłem ją lekko, a ona przywarła do mnie. Nie wiem ile tak staliśmy.
Kilka minut, może godzin. To nie było ważne. Miałem nadzieję, że to już koniec,
jednak Hermiona nagle wyrwała się z mojego uścisku. Ponownie zaczęła krzyczeć,
chwyciła nóż leżący na blacie i ruszyła w moją stronę. Lekko się wycofałem. Do
tej pory nigdy nic mi nie zrobiła, ale wolałem nie ryzykować. Wyglądała jak
zaszczute zwierzę.
Wyczuła
chwilę mojego wahania i ruszyła, po drodze zahaczając o ramkę ze zdjęciem,
która spadła z łoskotem na podłogę. Siłowaliśmy się, ale Hermiona z każdą
chwilą słabła. Nóż wypadł z jej dłoni, a ona stała bezbronna z łzami płynącymi
po twarzy. Podszedłem do niej i chwyciłem lekko za dłoń, ale stała
niewzruszona. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę sypialni. Była taka lekka,
a każdy atak dodatkowo zabierał jej całą energię… Martwiłem się, że kiedyś ją
to wykończy.
Ułożyłem ją
na łóżku, a sam usiadłem obok, czekając aż zaśnie. Gdy pogrążyła się we śnie,
zszedłem na dół. Na podłodze w hallu leżała rozbita ramka. Strzepałem szkło i
przyjrzałem się zdjęciu, które zrobiono w dniu naszego ślubu.
Hermiona miała na
sobie prostą, białą sukienkę, która dodawała jej uroku. Welon łagodnie opadał
na jej szczupłe ramiona, przykrywając koronką brązowe loki. Uśmiechała się łagodnie,
a jej oczy błyszczały szczęściem. Ja miałem na sobie ciemny garnitur, który
pomagała mi wybrać. Magiczne fotografie się poruszają i tak było również z tą.
Nadstawiałem policzek do pocałunku, a gdy Hermiona była już na tyle blisko by
tego nie zauważyć, przekręciłem się tak, że pocałowała mnie prosto w usta. Nie
musiałem patrzeć na zdjęcie, ponieważ dokładnie pamiętałem ten moment.
Odwróciłem je i przeczytałem cytat wypisany ręką Hermiony "... Niech słowo
"kocham" jeszcze raz z ust Twych usłyszę, niech je w sercu wyryję i w
myśli zapiszę". Wiedziałem, że mimo wszystko jej nie zostawię. Może ktoś
inny na moim miejscu by tak zrobił, ale nie ja. Byłem z domu Salazara
Slytherina, a to do czegoś zobowiązuje. Dopóki będzie nadzieja, będę walczył.
Być może się nie uda, ale ta walka ma sens. Ma sens ponieważ walczę dla osoby,
którą kocham i która pokazała mi co znaczy prawdziwa miłość. Dla osoby, która
jest całym moim światem.
Jeju, aż mi łzy stanęły w oczach. :c
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się przykro zrobiło, zarówno Hermiony, jak i Notta. Mam nadzieję, że znajdą jakiś sposób, by przerwać owe ataki. Pieprzony Rosier, nie miał na kogo rzucić klątwy. ;_;
Ogólnie miniaturka bardzo, naprawdę bardzo mi się podoba! A końcówka piękna, cudowna. ;)
Chyba coś ta ankieta się popsuła. Mimo to, ja głosuję oczywiście na szczęśliwe zakończenie. :)
niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com/
Pozdrawiam, M.
szczęśliwie
OdpowiedzUsuńpiękna miniaturka ;333
OdpowiedzUsuńgłosuję na szczęśliwe zakończenie.
Świetna miniaturka! :D
OdpowiedzUsuńGłosuję na szczęśliwe. :3
Cudna!
OdpowiedzUsuńJa jestem oczywiście za szczęśliwym zakończeniem!
Pozdrawiam i weny życzę :D
Pierwsza cześć super smutna więc koniec chcę szczęśliwy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie
Jane
Piękna miniaturka :)
OdpowiedzUsuńZaraz zagłosuje, ale na wszelki wypadek napisze: szczesliwe zakończenie :D
Teoś <3
OdpowiedzUsuńCudna miniaturka.
Zawsze się wybijam z tłumu i chcę sad end ;_;
Ściskam, em.
Świetnie piszesz!!!! Szczęśliwe zakończenie!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMiniaturka jest super :) :)
OdpowiedzUsuńChcę HAPPY END ;-)
Przepraszam, że dopiero teraz, nie wiem czemu jej wcześniej nie zauważyłam, jest cudowna i jestem całkowicie za szczęśliwym zakończeniem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)